Rozdział 14

Rozdział dedykowany jest wszystkim moim stałym czytelniką, którzy zostawiają po sobie ślad po każdym rozdziałem. Czyli, "To JA", "Nieogarnięty człowiek", "Nielegalna"

-Chyba żartujesz- Wydusił Pablo z niedowierzaniem i oddał mi list, który niedawno otrzymałam od szwagra. Było późne popołudnie, a my siedzieliśmy na balkonie, podziwiając zachód słońca i właśnie wtedy postanowiłam mu się zwierzyć z mojego nowego problemu.
- Chciałabym- Schowałam twarz w dłoniach i wypuściłam głębokie westchnięcie. Kiedy podniosłam głowę, przyjaciel się intensywnie we mnie wpatrywał, a na jego twarzy malowało się głębokie zamyślenie.
-No i co zamierzasz zrobić?- Ponownie zwrócił się z pytaniem.
- Nie wiem. Chyba wrócę- Szepnęłam wgapiając się w krajobraz rozłożony przede mną.
-Jeżeli wrócisz, on pomyśli, że może tobą rządzić. Nie, on już tak myśli. Za każdym razem dajesz mu się zmanipulować i się go słuchasz!- Krzyknął oburzony, wyrzucając ręce w powietrze.
-Nie prawda- Zaprzeczyłam kręcąc głową i przebiegłam palcami przez włosy, wilgotne jeszcze od wcześniejszego prysznica.
- Prawda-  Podjął próbę kłótni ze mną, jednak zaraz przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. - Będzie dobrze- Starał się mnie uspokoić, ale coś w jego głosie mówiło mi, że wcale nie był o tym przekonany.         

Kolejne dni, upłynęły mi w ekspresowym tempie. Dałam się porwać rutynie i zupełnie zapomniałam o moim problemie z Germanem. Studio zamówiło wiele instrumentów, które dostarczane były pod moim nadzorem. Dodatkowo przedstawienie zbliżało się wielkimi krokami, a ja jako jedna z ważniejszych nauczycieli musiałam pomagać uczniom w przyswojeniu swoich ról. Jednak w końcu mój wewnętrzny spokój i wolny od problemów duch został przerwany. Siedziałam w pokoju nauczycielskim podczas mojego jedynego tego dnia okienka i wypełniałam papiery, co jakiś czas popijając kawę. Pracę przerwał mi dźwięk komórki, sygnalizujący, że ktoś właśnie, próbuje się ze mną skontaktować. Z głębokim westchnięciem zanurzyłam dłoń w mojej skórzanej torebce, a po chwili wyjęłam ją, razem z telefonem. To był on. German. Mój odprężony umysł pękł jak bańka mydlana, ustępując miejsca stresowi i chęci obgryzania paznokci. Po kilkusekundowej walce samej ze sobą, czy powinnam odebrać, czy jednak nie, przejechałam palcem po zielonym strzałce i przyłożyłam urządzenie do ucha. 
-Halo- Spytałam, jednak brzmiało to raczej jak pisk
- Angie? Dostałaś list?- Zapytał poważnym i nad wyraz spokojnym głosem. Wyobrażałam sobie jak właśnie siedzi w swoim gabinecie i wyczekująco uderza palcami o blat biurka,0 czekając na moją odpowiedź.
-Tak- Szepnęłam cichutko, nie mając pewności czy usłyszał.
-Wrócisz?
-To nie jest rozmowa na telefon- Bąknęłam, jednak zaraz tego pożałowałam. Z moich słów wywnioskować można było, że teoretycznie zaproponowałam mu spotkanie, Cholera!
- Będę po ciebie o ósmej- Usłyszałam w słuchawce, a po chwili dotarł do mnie dźwięk zakończonej rozmowy.
- W co ja się znów wpakowałam- Uderzyłam się z otwartej dłoni w czoło i poczułam jak łza przygnębienia spływa po moim policzku. Tylko dlaczego ja tak właściwie płakałam? Czemu denerwowałam się i bałam odpowiedzieć "nie, nie wrócę do twojego domu"? Może dlatego, że gdzieś w głębi, moje serce krzyczało, żebym wracała tam w podskokach. Po pracy, kiedy siedziałam już w mieszkaniu, pięć godzin przed spotkaniem ze szwagrem, oglądałam durne seriale w telewizji, gdy usłyszałam przekręcanie klucza w zamku, a po chwili Pabla, który wkroczył do mieszkania z dwoma workami z zakupami.
- I co tam u mojej bififi?- Powitał mnie tymi słowami, krocząc do kuchni, która była połączona z salonem. Zaczął rozpakowywać zakupy i układać każdy produkt na swoje miejsce.
- German do mnie dzwonił- Kiedy to powiedziałam, mężczyzna zaprzestał wykonywaną czynność i spojrzał na mnie z czułością, połączoną z zaintrygowaniem.
-Czego chciał?- Zapytał nalewając soku do dwóch szklanek i przysiadając obok mnie, podając mi jeden z napoi. Zanim mu odpowiedziałam, upiłam łyk.
- Chciał wiedzieć czy wrócę i... I chce się dzisiaj ze mną spotkać
- I się zgodziłaś?- Zagadnął z lekkim wyrzutem, jednak jego głos był spokojny.
-Nie miałam zbytnio wyboru. Mówił, że będzie o ósmej i się rozłączył- Westchnęłam opierając głowę o jego ramię.
- Nie możesz tam wrócić- Oznajmił, na co ja pokiwałam twierdząco głową. Pablo miał racje, nie powinnam wracać do willi Castillo z dwóch powodów. Pierwszym z nich było to, że German nie może mieć jej na każde swoje zawołanie, natomiast drugim... o którym nikt wcześniej nie wiedział...było to, że nie chciałam, by moje "uczucie" do niego się powiększyło. W końcu przyszedł czas, żeby chociaż trochę przygotować się do wyjścia ze szwagrem. Rozczesałam włosy szczotką, poprawiłam makijaż i przebrałam się w białą sukienkę, zrobioną z cienkiego materiału oraz beżowe buty na dosyć wysokim słupku.
W pewnym momencie usłyszałam samochód parkujący na podjeździe mojego domu. Wyjrzałam na zewnątrz zerkając zza zasłony w moim pokoju. Z pokaźnego, czarnego auta wysiadł German, a po chwili widziałam jak wspina się po schodach, prowadzących do drzwi wejściowych. Szybko chwyciłam marynarkę, wisząca na mojej szafie, nie fatygując się z odwieszeniem wieszaka, który spadł na podłogę. Z pospiechem zarzuciłam torebkę, z myślą, że im szybciej to spotkanie się skończy, tym lepiej.
- Angie! German przyjechał- Usłyszałam głos przyjaciela, dochodzący z drugiej części domu.
- Wiem- Bąknęłam. Nie chciałam być niemiła, ale ta cała sytuacja działała mi na  nerwy. Kiedy wyszłam ze swojego pokoju, w salonie zastałam dwóch mężczyzn, ogromnie się od siebie różniących. Pablo stojący w swoich ulubionych dresowych spodniach, białej koszulce i różowych, puchatych kapciach oraz kilka centymetrów wyższy od niego German, ubrany w białą koszulę i czarne spodnie. Poczułam na sobie palące spojrzenie szwagra, który zeskanował mnie od góry do dołu. Wzięłam głęboki oddech starając się przygotować samą siebie na to, co mnie czekało. Nie pomogło. Tak naprawdę nie wiedziałam, czy cokolwiek mogłoby przygotować mnie do sytuacji, w której się znajdowałam.
-Chodź- niechętnie przekroczyłam próg domu. Ledwo schowałam klucze do torebki, kiedy poczułam dłoń inżyniera w dole moich pleców. Jego ciepła dłoń, nie wiem dlaczego, ale spowodowała, że przestałam się czuć tak zagrożona. Może brzmi to dziwnie, ale jego dotyk dodał mi otuchy. Drzwi od strony pasażera otwarły się, a German spojrzał na mnie wyczekująco. -Wskakuj- Zrobiłam jak powiedział, mój oddech lekko się uspokoił, gdy mężczyzna zatrzasnął za mną drzwi. Kątem oka widziałam, jak pewnie  kieruję swój krok w stronę miejsca kierowcy. Jego wysoką sylwetką bez trudu wspięła się na fotel, by po chwili zamknął za sobą drzwi. Znowu poczułam znajome poczucie stresu, kiedy zostaliśmy sami. Jego czekoladowe źrenice na chwilę zatrzymały się na mojej twarzy, gdy sięgnął, by zapiąć pas. Ja zrobiłam to samo. Po chwili zaczęłam mu się przyglądać, gdy starał się zawrócić auto na wąskiej ulicy. Dostrzegłam, ze rękawy jego koszuli były lekko podwinięte na przedramiona. Moje oczy nie mogły oderwać się od jego twarzy, do czeku, kiedy uśmiechnął się, nie spuszczając oczu z drogi przed nami. Wiedział, ze się na niego gapie. Szybko opuściłam głowę, a moje policzki zaróżowiły się. Moje paznokcie nigdy wcześniej nie wydawały mi się, aż tak interesujące. Cała droga przebiegła nam w milczeniu, żeby się czymś zając podziwiałam krajobrazy za oknem, Słońce powoli zachodziło, kiedy wjeżdżaliśmy na parking. Naciągnęłam marynarkę ciaśniej, gdy poczułam zimny wiatr na ramionach. Zostałam przyciągnięta przez jedną z rąk Germana i nakierowana na ścieżkę. Wzięłam głęboki wdech i poczułam przenikający zapach morza. Skręciliśmy za rogiem i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że jesteśmy na przystani. Mój wzrok wędrował od jednej łodzi do kolejnej. Wszystkie były pieczołowicie przycumowane. 
Szliśmy wzdłuż promenady, tylko poręcze oddzielały nas os głębokiej wody. Zatrzymaliśmy się przed jedną z wielu tamtejszych restauracji. 

***
German podał swoje nazwisko mężczyźnie stojącemu przed restauracją, zanim zostaliśmy zaprowadzeni w tylną część lokalu. Usiadłam na przeciw niego przy kawiarnianym stoliku. Zdjęłam żakiet i zawiesiłam go na oparciu swojego krzesła. Kelnerka podała nam menu, po czym przyjęła zamówienie na napoje i pośpiesznie się oddaliła. 
-Co chcesz zamówić?- Zapytał inżynier dokładnie skanując wzrokiem kartę dań. 
-Nie jestem głodna- Powiedziałam bez ogródek. Spotkałam się z nim tylko i wyłącznie po to, aby wyjaśnić sprawę z Violettą i dać mu do zrozumienia, że nie wrócę do jego domu. 
Mężczyzna gestem ręki przywołał kelnerkę, która natychmiastowo do nas podeszła. 
- Słucham państwa?- Odparła grzecznie, unosząc usta w sztucznym uśmiechu. Z wahaniem spojrzała na mojego towarzysza, a po chwili przeniosła wzrok na mnie. 
- Proszę o rachunek- Rozkazał brunet. Kobieta posłusznie kiwnęła głową i znów odeszła. Mogłam zobaczyć lekkie zdziwienie w jej oczach. Bo w końcu kto przychodzi do tak drogiej restauracji, aby tylko i wyłącznie napić się wody? -Dziękujemy- Powiedział inżynier, gdy kelnerka wróciła z paragonem i małymi cukiereczkami umieszczonymi w wiklinowym koszyku. German odłożył wyznaczoną sumę i pomagając mi wstać z krzesła poprowadził mnie w stronę wyjścia. 
-Jak się dogadujesz z Violettą?-  Szliśmy właśnie przez promenadę. Powietrze było ostrzejsze, niż wtedy, gdy tu przyjechaliśmy. Moje blond loki powiewały gdzieś za mną, gdy szłam obok Germana, starając się zachować jak największą odległość pomiędzy nami. 
- Ostatnio coraz więcej i dłużej chce przebywać poza domem, Często się kłóci i pyskuje- Westchnął, przeczesując swoje ciemne włosy palcami. 
- Może daj jej troszkę więcej samodzielności?- Zagadnęłam. Skręciliśmy właśnie za róg nadal idąc wzdłuż ścieżki odgradzającej wodę. 
- Angie, ona jest jeszcze dzieckiem? Jak to sobie wyobrażasz?- Zapytał z wyczuwalnym wyrzutem i urazą w głosie.
- Ona nie jest już dzieckiem, tylko nastolatką. Dziewczyny w tym wieku robią takie rzeczy. A to, że chce raz na jakiś czas iść na noc do koleżanki albo wrócić do domu po dwudziestej drugiej, nie czyni z niej kryminalistki- Wytłumaczyłam łagodnie i zebrałam się na odwagę, aby dotknąć jego ramienia. Przez chwilę wydało mi się, że wzdrygnął się na wskutek mojego dotyku, ale stwierdziłam, że to tylko złudzenie. 
- Nie umiem sobie z nią poradzić.- Właśnie wtedy zorientowałam się, że pomost, którym szliśmy zmierzył ku końcowi.- Proszę cię Angeles... wróć do nas i pomóż mi z nią- Spojrzał w moje oczy. Lekko zmęczona wędrówką, przesunęłam się w lewo, kiedy moje plecy napotkały bramę, zapobiegającą upadkowi do wody. Bezwiednie się o nią oparłam i zaczęłam myśleć nad odpowiedzią na jego pytanie. Obiecałam Pablo, że za żadne skarby nie pozwolę się mu znów omotać, więc postanowiłam był silna i dokładnie w momencie, w którym zamierzałam mu odmówić brama za mną otwarła się skrzypiąc. Straciłam równowagę i poleciałam w pustą przestrzeń,
-Angie!- Boleśnie uderzyłam w zimną taflę wody, a moje ciało zaczęło się zanurzać. Moje nogi i ręce nie przestawały pracować, by wydostać się na powierzchnię. Zaczęłam panicznie rozglądać się na boki, poszukując jakiejś drabinki lub czegokolwiek innego, co pozwoliłoby mi wejść z lodowatej wody. Po chwili usłyszałam głośny plusk, tuż obok mnie. Silne ramię objęło moją talię i zostałam pociągnięta w górę. Oboje zachłysnęliśmy się powietrzem, gdy wyplułam słoną wodę z ust. Dotknęłam jego klatki, ale tylko po ty, aby móc się od niego odepchnąć. Poruszałam nogami jak najszybciej mogłam, by móc utrzymać się na powierzchni. Nie byłam najlepszą pływaczką, jednak mimo wszystko postanowiłam spróbować dopłynąć do brzegu. Kiedy moje ręce zaczęły odpychać twardą tafle wody, German złapał mnie za biodra . Obrócił mnie w swoją stronę. Byłam tak blisko niego, że ciężko było mi stwierdzić, czy mi to przeszkadzało, czy wręcz przeciwnie.
-Przytrzymaj się mnie- Powiedział cicho. Moje ręce nie zmieniły jednak położenia, ciągnę pracowałam nimi pod powierzchnią. Zniecierpliwiony odszukał moje dłonie i oplótł je sobie wokół szyi. Przycisnął mnie lekko do siebie i uniósł nas nad powierzchnie wody, nie spuszczając oczu z mojej twarzy. Nie miałam wyjścia, musiałam mu zaufać z nadzieją, że nie da mi utonąć. Oddech uwiązł mi w gardle, kiedy pochylił się w moją stronę.
Puściłam się jego szyi, by złapać się drewnianej przystani. Obserwowałam jak podciąga się na rękach, aby móc wyjść na brzeg. Woda ciurkiem kapała z jego ubrań, gdy pochylił się, by podać mi rękę. Byłam zaskoczona jego siłą. Bez trudu wciągnął mnie na pomost. Moje nogi były jak z waty, i chociaż próbowałam, to nie udało mi się utrzymać równowagi, zachwiałam się i upadłam na jego tors. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw, sam stracił równowagę i wylądowaliśmy na drewnianym molo. On na dekach, a ja na nim, ku ścisłości. Oparłam dłonie o jego klatkę i dźwignęłam się do góry. Również i on po chwili stał w pionie na przeciwko mnie. Odgarnął moje przemoczone loki z twarzy. Podmuch wiatru spowodował, że na moich ramionach i dekolcie pojawiła się gęsia skórka. Nie uszło to uwadze mężczyzny, który poniósł z drewnianych belek swoją marynarkę, którą zdążył zdjąć zanim wskoczył za mną do wody i zarzucił mi ją ramiona.
German odwiózł mnie do mojego mieszkania, jednak zanim wyszłam z samochodu, poczułam jego dłoń zaciśniętą na mojej. Odruchowo odwróciłam głowę, w jego kierunku i napotkałam jego błagalne spojrzenia.
-Wróć, proszę...- Spojrzałam w jego oczy, w których ujrzałam iskierki nadziei.

*************************
Od autora: Witam was w nowym roku szkolnym!!!
Łapajcie kolejny rozdział, szczerze mówiąc, według mnie jest bardzo długi (2004 słowa)
Troszeczkę akcji wprowadziłam, jak widzicie.
A jak wasze plany lekcji? Mój jest fatalny... serio, gorzej chyba być nie mogło.
Jak myślicie, Angie wróci, czy nie?
Piszcie w komach... i powodzenia w szkole
5 komów= next 

Komentarze

  1. Haha jesteś, powiem więcej żyjesz!
    Rozdział fajny, bez przesady, jedno wyciągnięcie z wody to jeszcze nie powód żeby wracać do willi Castillo. Niech da mu odpowiedź z serii nie wiem, zastanowię się, najpierw porozmawiam z Violą, zrobię pranie, wyremontuję dom, znajdę dziewczynę dla Pabla,nauczę się gotować, zrobię kurs koreańskiego, zwiedzę Australię, namaluję obraz, założę stadninę koni i wtedy ewentualnie będę mogła przeprowadzić się do cb :D. A ten kozak niech się postara pomóc spełnić tą całą listę jak najszybciej żeby Angie wróciła do domu. Tak na YOLO
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale się z tobą zgadzam. German myśli, że tylko raz wystarczy skoczyć za nią z mostu, a ona od razu do niego wróci XD
      Pomysł z tą listą mi się podoba... Może coś wykorzystam?!
      Dzięki za komentarz

      Usuń
  2. A co do planu lekcji to hmmmmm, w pn zzaczynam 8 kończę 16:30, wt 8:00-17:15, śr 8:00-17:30, czw 8:00-15:30 póżniej 18:00-18:45, pt 8:00-18:10, tak z grubsza ze szkołą muzyczną :D. Jeszcze muszę upchnąć 2 godziny matematyki, 2 godziny chemii, 2 godziny ćwiczeń na pianinie i fakultety :D. Więc pociesze Cię: chyba wcale tak źle być nie może :D. Trzyaj się i powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  3. O MÓJ JEZU! ZNOWU JA?! Jest mi baaaardzo miło z tego powodu. Serio 😍😂
    Rozdział genialny... ale mam wrażenie, że prawie w każdym opowiadaniu, gdzie była sytuacja z wpadaniem do wody, Angie nigdy nie umiała pływać... co, to nigdy nie była na basenie?! xD 😉
    Rozdział superowyyyyy, czekam na next
    Mój plan masakryczny, ale moze dlatego ze w poprzedniej szkole 7 lekcja konczyla sie o 14:30, a nie tak jak teraz, o 15:00 i jest mi smutno :/
    Angie musi wrócić! Ona musi wrócić!
    Powiedz, że wróci! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie Angie umiała pływać i dałaby radę dopłynąć do brzegu, ale German wołał jej pomóc i się podlizać, żeby chętniej wróciła do niego na chatę. Dziękuję za miły komentarz i życzę powodzenia w szkole.

      Usuń
  4. Haha świetny rozdział :D ja myślę, że Angie jednak wróci :* Co do planu jak można zaczynać matmą w poniedziałek :/
    Czekam na next i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty