Rozdział 16

Poranek powitał mnie chłodnym podmuchem wiatru, który wpadł do mojego pokoju przez otwarte okno. Różowe zasłony rozchyliły się lekko dając słońcu większy obszar pomieszczenia do rzucania swych ciepłych promieni. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka mocno ziewając. Przetarłam dłońmi zaspane powieki, założyłam na siebie jedwabny, czarny szlafrok i wyszłam z pokoju.
- Cześć Angeles- Alvaro posłał mi przyjazny uśmiech, kiedy weszłam do salonu. Brunet był właśnie w trakcie składania swojej pościeli, która wręczyliśmy mu poprzedniego wieczora. Złapałam się na świdrowaniu wzrokiem jego wyrzeźbionych, nagich pleców i natychmiast odwróciłam swoje ciało w stronę lodówki i wyjęłam z niej produkty potrzebne do zrobienia śniadania.
- Na co masz ochotę?- Zapytałam wyciągając świeże pieczywo, jednak nie tak wspaniałe jak Olgi.
- Na ciebie- Usłyszałam tuż za swoimi plecami i lekko podskakując odwróciłam się. Na przeciwko, bardzo blisko mnie stał Alvaro nadal pozbawiony koszulki.
- Słucham?- Wyjąkałam ze wstydliwym uśmiechem, kiedy wyobrażałam sobie, że przejeżdżam dłonią po jego torsie.
- Nie ukrywaj. Zawsze Ci się podobałem.
- Skąd wiesz?
- Angie... Kiedyś pożerałaś mnie wzrokiem.- Przybrał uwodzicielski uśmiech i przejechał dłonią od mojego żebra zaczynając i kończąc na biodrze.- W tym szlafroczku wyglądasz bardzo seksownie- Zamruczał cicho potarł między palcami delikatny materiał ubrania. Kiedy jego dłoń przypadkowo otarła się o mój obojczyk po kręgosłupie przebiegł mi dreszcz, a wszystkie włosy stanęły mi dęba. Poczułam się znowu jak za nastoletnich czasów, gdy nocowałam u Pabla i każdego poranka, gdy jedliśmy śniadanie on pojawiał się w kuchni w samych spodniach dresowych z ciałem wyrzeźbionym niczym grecki bóg. Wtedy zerkałam na jego piękną klatkę i speszona, szybko odwracałam wzrok. 
Tym razem role się odwróciły. To on zwrócił na mnie większą uwagę, jednak różnicę stanowiło to, że on się z tym nie krył. Przeciwnie, czerpał niewiarygodną satysfakcję z tego, że pod wpływem jego dotyku na mojej skórze pojawia się gęsia skórka. Złapałam jego nadgarstki i zdjęłam jego ręce ze swoich ramion, następnie ułożyłam dłonie na jego torsie i lekko go od siebie odsunęłam. Posłałam w jego kierunku nieśmiały uśmiech i zaczęłam robić kanapki, a słysząc jego oddalające się kroki, odetchnęłam z ulgą. 
Chwilę po tej dziwnej sytuacji, która wywołała lekki mętlik w mojej głowie w pomieszczeniu pojawił się również Pablo. Na powitanie klepnął brata przyjacielsko po prawej łopatce, natomiast mnie pocałował delikatnie w policzek. Tradycyjnie wyjął z szafki zawieszonej na ścianie nasze ulubione kubki oraz jeden, przeznaczony dla gościa, po czym nasypał do nich po łyżeczce kawy i zalał to wrzątkiem. 
-Smacznego- Oznajmiłam stawiając przed mężczyznami talerzyki z kanapkami i sama zasiadłam na sofie razem ze swoją porcją ułożoną na kolanach.
- Bardzo dobre- Uśmiechnął się Alvaro, posyłając mi mrugnięcie. 
-Daj spokój, to tylko kanapki
-Angie, ty robisz cudowne kanapki- Wtrącił Pablo, klepiąc mnie po kolanie- To jedyna rzecz, którą umiesz przyrządzić, ale wychodzi ci naprawdę świetnie- Pochwalił mnie przyjaciel z udawaną dumą i wziął kolejnego gryza kanapki z serem i pomidorem. 


Siedziałam już kolejną godzinę w parku, na mojej ukochanej ławce, ustawionej pod wierzbą ze wzrokiem utkwionym w kartce papieru, a raczej w tym, co było na niej napisane. 

"Mów, jeśli możesz,
wykrzycz co czujesz,
powiedz mi kogo,
tak naprawdę kochasz..."

Śpiewałam pod nosem  cztery wersy piosenki, którą niedawno zapisałam. Było to jedyne, co udało mi się wymyślić, jednak byłam z tego dosyć zadowolona. Słowa były ładne, niepokoiła mnie tylko myśl przewodnia. Musiałam przyznać się sama przed sobą, że zapisując te krótkie cztery linijki, myślałam o szwagrze. O jego gorących pocałunkach i bezpiecznych ramionach, których tak dawno już na sobie nie czułam i zapewne nie poczuję już nigdy. Po moim nagrzanym od promieni słonecznych policzku skapnęła samotna łza rozmazując kilka starannych literek. 

"Miłość taaaa....
wciąż nie wie, kogo kocha
Chcę się skryć, lecz nie mogę
Twe imię nawołuje mnie"

Zapisałam pod wpływem nagłej weny kolejne cztery wersy....

"Siedzę cicho, choć mnie rani tooo
To uczucie, nie rozumiem go....
Wiem, że nie powinnam, wiem, że mi nie wolno
Ale czy możliwe jest, żeby powstrzymać miłość?"

Zapisałam, a po chwili zaśpiewałam wszystko, co mieściło się na śnieżnobiałym papierze. 
Ignorowałam wgapiające się we mnie ciekawskie spojrzenia, mijających mnie osób i śpiewałam, coraz głośniej i głośniej, wkładając w to wszystkie uczucia, które wtedy mną władały. 
Kiedy skończyłam poczułam, że moja twarz jest cała mokra od łez, nawet nie czułam, kiedy zaczęłam płakać. Włożyłam w ten fragment piosenki tyle serca, że nawet nie zwracałam uwagi na otoczenia, ani na to, co się dzieje z moim ciałem. 
Zadrżałam czując na ramionach lodowate krople padającego z nieba deszczu. Czy nawet pogoda musi oddawać mój nad wyraz zmienny tego dnia nastrój? Otrząsnęłam się i wstałam z ławki, dopiero wtedy, kiedy zaczęło już okropnie lać. W parku nie było ani żywej duszy, więc z ciężkim westchnięciem opatuliłam się ramionami i ruszyłam w stronę postoju taksówek. Usłyszałam dźwięk klaksonu samochodowego, a po chwili czarne Audi parkujące przy krawężniku chodnika, przez który szłam. Przyciemniana szyba zjechała w dół, a moim oczom ukazał się Ramallo, a na miejscu pasażera German. Oboje ubrani w czarne eleganckie garnitury, wyglądali zjawiskowo w przeciwności do mnie. Moja mokra od deszczu bluzka i spodnie kleiły się do ciała, a włosy strasznie mi oklapnęły i wyprostowały się. 
-Wsiadaj, podwieziemy cię- Inżynier posłał mi uśmiech i wskazał na tylne siedzenia, Niemal od razu otworzyłam drzwi i wsiadłam do auta.
-Dzięki- Wymamrotałam zapinając pas i próbując ogrzać swoje przemarznięte dłonie, ocierając je  o siebie. 
-Oglądasz czasem pogodę?- Zapytał German i widząc, że trzęsę się z zimna podał mi swoją marynarkę, którą zaraz się okryłam. Spojrzałam na niego pytająco unosząc jedną brew.
- Ma lać tak do jutra wieczora- Wyjaśnił okularnik i włączył ogrzewanie. 
- Cudownie- Odparłam przymykając powieki i opierając głowę o szybę. 


-Angeles, obudź się- Usłyszałam aksamitny głos szwagra, kiedy delikatnie potrząsnął moim kolanem, było to jedyne miejsce, którego mógł dosięgnął z przedniego siedzenia. -Wygląda na to, że musisz przenocować u nas.
- Co? Dlaczego?- Zapytałam, od razu się rozbudzając. 
- Przez tą ulewę był wypadek, wstrzymali cały ruch i nie możliwe jest, żebyś dzisiaj dotarła do domu- Wtrącił Lisardo, zawracając i zmierzając w stronę willi Castillo. 


-Och- Była to jedyna rzecz, którą zdołałam z siebie wydusić. Wyciągnęłam z kieszeni torebki swój telefon i napisałam wiadomość do Pabla, informując go jak wygląda sytuacja i nie dam rady wrócić dzisiaj do domu. 

Willa Castillo wyglądała tak samo jak wtedy, kiedy ostatnio tutaj byłam. W domu na żadnej półce nie było ani grama kurzu, a w powietrzu unosił się zapach kolacji przygotowywanej przez gosposię. 
-Angie!- Usłyszałam, a po chwili poczułam jak siostrzenica zawiesza się na mojej szyi i obdarowuje pocałunkami mój policzek.- Wracasz do nas?- Wyszczerzyła się w moim kierunku, zerkając to raz na mnie, raz na swojego ojca. 
-Nie kochanie, zostaję tylko na jedną noc. Główna droga jest zamknięta i nie mogę dojechać do domu- Pogładziłam ją czule po policzku i posłałam przepraszające spojrzenie.
- Szkoda- Posmutniała, jednak nie trwało to długo. -Chcesz posłuchać moją nową piosenkę?- Spytała energicznie nastolatka i zaczęła ciągnąć mnie za rękę w kierunku stojącego w centrum salonu pianina. 
-Violetta- Przerwał jej ojciec surowym tonem. Skierowałyśmy zdziwione spojrzenia w kierunku mężczyzny, który stał za nami z krzyżowanymi rękami i zmarszczonymi brwiami. - Angie jest cała mokra, niech najpierw weźmie prysznic i przebierze się w jakieś suche rzeczy- Stwierdził twardo. 
- Tak, to dobry pomysł- Odparłam przypominając sobie, że jestem przemoknięta do suchej nitki i natychmiast oddałam szwagrowi jego marynarkę, którą nadal byłam okryta. 
-Chodź- Rozkazał inżynier i dał znak gestem dłoni, żebym poszła za nim. Weszliśmy na piętro, gdzie German zaprowadził mnie do swojego pokoju. - Usiądź, a ja przyniosę ci coś do ubrania- Oznajmił i zostawił mnie samą. Niepewnie zasiadłam na jego ogromnym, królewskim łóżku i zaczęłam przyglądać się pomieszczeniu. Ściany były pokryte szarą farbą. Pod jedną z nich znajdowało się łóżko, na którym właśnie siedziałam, a naprzeciw niego ogromna trzydrzwiowa szafa zajmują całą długość ściany. Szarawe ściany i ciemno brązowe meble fantastycznie współgrały z granatową pościelą oraz grubymi zasłonami zawieszonymi na karniszu. -Jestem.- Męski głos dotarł do moich uszu. Zwróciłam na inżyniera swój zamyślony wzrok, a zaraz potem na kwiecistą, dziewczęcą sukienkę z białą wstążką w talii. -Chyba będzie pasowała- Odezwał się znów, podając mi ubranie. Sukienka wydawała mi się dziwnie znajoma, jednak uznałam to za zbieg okoliczności i za prośbą bruneta poszłam wziąć prysznic. Gorąca woda rozgrzała moje rozdygotane od zimna ciało i zrelaksowała bolące mięśnie. Założyłam bieliznę, a po chwili moje spojrzenie padło na sukienkę. Złapałam ją i podniosłam do swojego nosa, zatapiając go w jej materiale, aby poczuć jej zapach. Poczułam słodkie perfumy, takie, których używała,,, Maria. To była przecież sukienka mojej siostry, była w nią ubrana na moich dziesiątych urodzinach, dlatego ją kojarzyłam. Z fotografii z tamtego dnia. Byłyśmy wtedy takie szczęście i nieświadome zbliżającej się tragedii. Z zawahaniem nałożyłam na siebie ubranie i sięgnęłam do swojego karku, aby zapiąć miętowy guziczek znajdujący się w tamtym miejscu. Przeglądając się w lustrze, w mojej głowie pojawiło się pytanie, "Jeśli była gdzieś w tym domu ta sukienka, to znaczy, że jest tutaj więcej ubrań mojej siostry?"
Z tą myślą, która nie chciała ulotnić się z mojej głowy wyszłam z łazienki i skierowałam się do salonu, gdzie czekała na mnie nastolatka,
-Angie, śliczna sukienka, skąd ją wzięłaś?- Zapytała siostrzenica, pocierając materiał, miedzy dwoma palcami.
-Violu, proszę powiedz mi, gdzie jest twój tata?- Zapytałam, ignorując jej wcześniejsze pytanie. W tamtej chwili liczyło się dla mnie tylko to, aby dowiedzieć się czy moje przypuszczenia są prawdziwe. 
-W gabinecie.- Gdy tylko te słowa opuściły usta nastolatki, ruszyłam w stronę jaskini szwagra. Zapukałam dwa razy i nie czekając na pozwolenie, wtargnęłam do środka. 

Od Autora: Kolejny rozdzialik za nami. Jak widzicie z tego Alvara taki flirciarz troszeczkę... 
Angie i pierwsza noc w willi Castillo od ostatniej kłótni ze szwagrem, oj będzie ciekawie, będzie. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał.
4 komentarze= next
Życzę wam wytrwałości w nadchodzącym tygodniu :*



Komentarze

  1. Suuuuper rozdział! Mam nadzieję, że Alvaro trochę namiesza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam do mnie
    claraidiegoblogspot.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Żeby był 4 komentarze, bo nie mogę doczekać się nexta 😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
  4. O nie! Jakim cudem GERMAN dal jej cos co nalezalo do JEGO ZONY?! Wooow, nasz Germi się zmienia.
    Już widze ona wchodzi do srodka, on ją uwodzi i wpada wtedy Ramallo rozpieprza towarzycho i karze Angie spać u Violetty, która ją bedzie pilnowac, żeby więcej nie uciekła do Germana :') (tak, jestem nienormalna)
    Czekam na next bo ten rozdział był super i zapraszam do mnie ;*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty