Rozdział 28

Rozdział dedykowany nieogarniętemu człowiekowi

- Nie wiesz?- Odwróciłam się do niego i spojrzałam z wyrzutem.
- Oświeć mnie.
- Czytałeś mój pamiętnik, to wystarczający powód!- Warknęłam zła i podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Ale gdyby nie to, to nieświadomie mógłbym zostawić cię z nim samą, a on może zrobić ci krzywdę. Oboje wiemy, że nie uderzył cię dla rozrywki, tylko przez opór jaki stawiałaś, kiedy chciał cię rozebrać.- Mówiąc to, spojrzał mi w oczy. Jego czekoladowe tęczówki emanowały troską, zmartwieniem i miłością. Za każdym razem, gdy patrzył mi w oczy, czułam jakby zaglądał w głąb mnie. Mimo, że chciałam, to nie potrafiłam się na niego gniewać. Zamiast tego miałam ochotę go pocałować i powiedzieć jak bardzo kocham. - Nie jestem głupi Angeles... - Spuściłam wzrok na swoje ręce, nie wiedząc co mu odpowiedzieć.
- Przepraszam, że ci nie powiedziałam. Nie chciałam cię martwić, a wiem, że zostaniemy tu jeszcze tylko kilka dni, więc uznałam, że wytrzymam. - Złapałam swoją dłonią jego i splotłam nasze palce.
- Zapomnijmy o tym, mam już dość ciągłych kłótni z tobą- Nachylił się do mnie i musnął ustami czubek mojego nosa. Uniosłam lewy kącik ust w odpowiedzi oraz równocześnie w reakcji na jego uroczy gest. - Ale teraz powiedz mi kochanie, czy krótszej sukienki wczoraj wybrać nie mogłaś? Ledwo zakrywała ci tyłek, a wierz mi, jest co oglądać. I skąd wzięłaś tekst z dzieckiem ulicy? - Zachichotał. Nie wiedziałam o czym mówił. O sukience wiedziałam, ale o dziecku ulicy?
-Co?- Zmarszczyłam brwi.
- Kochanie- Przeciągnął, patrząc na mnie z rozbawieniem. - Tańczyłaś przy latarni i stwierdziłaś, że jesteś dzieckiem ulicy i nie będziesz się mnie słuchać. 
- Boże...- Uderzyłam się z zażenowaniem lekko w czoło, nie dowierzając, że mogłam coś takiego robić.

*Kilka dni później*
Nastał dzień pogrzebu. Przez te kilka dni odkąd German dowiedział się o sytuacjach z Michaelem, kuzyn inżyniera nie pojawiał się w domu, przez co czułam się o wiele swobodniej. Od samego rana brązowooki chodził bardzo przygnębiony, ale co się dziwić. Odeszła od niego tak bliska mu osoba... 
Doskonale pamiętam jak w dniu pogrzebu Marii nie odzywałam się do nikogo, chodziłam zapłakana, a nawet nie potrafiłam przełknąć jedzenia przez kilka następnych dni. 
- Ramallo zarezerwował nam lot do Buenos Aires dzisiaj w nocy- Odezwał się do mnie po raz pierwszy tego dnia, kiedy stałam przed lustrem i zakładałam na siebie czarną sukienkę. - Od razu po pogrzebie musimy tu wrócić i się pakować- W odbiciu lustra widziałam, jak siada na łóżku i przeciera twarz dłońmi. Podeszłam do niego i lekko usiadłam obok, układając rękę na jego udzie. Czułam się zobowiązana w spieranie go i dodanie mu otuchy, nie mogłam znieść widoku tego mężczyzny w tak tragicznym stanie. 
- German, spójrz na mnie- Wyszeptałam. Brunet podniósł na mnie swój czekoladowy wzrok, w którym wyczytałam czysty smutek.-  Pamiętaj, że zawsze będę cię wspierać, niezależnie co będzie się w naszym życiu działo i możesz do mnie przyjść z każdym problemem. Wiem, że nie jestem w stanie pocieszyć cię po stracie cioci, ale musisz wiedzieć, że jest na tym świecie wiele osób, które cię bardzo kochają. Zwłaszcza ja i Violetta- Przez chwilę nic nie odpowiadał, ale zaraz mnie przytulił. Objęłam jedną ręką jego plecy, a drugą gładziłam po włosach jak małego chłopca. 

Stałam bardzo blisko Germana, trzymając go pod ramię, abyśmy zmieścili się pod jedną parasolką. Z pochmurnego nieba rzewnie spadały krople lodowatego deszczu, lądując na wykonanej z ciemnego drewna trumnie. Staliśmy wraz z inżynierem, jego kuzynem i najbliższymi przyjaciółmi zmarłej obok kapłana, który dał znak, aby czterech mężczyzn ubranych w czarne garnitury sprowadziło dębową skrzynkę do wykopanego wcześniej, głębokiego dołu. Poczułam jak na moim ciele pojawia się gęsia skórka, towarzysząca mi niemal w każdym stresującym momencie. Zacisnęłam pocieszająco palce na dłoni ukochanego, który z trudem powstrzymywał łzy. 
Nigdy nie sądziłam, że będę kogoś kochała tak bardzo, że będę gotowa przenieść cały jego ból na siebie.  To właśnie miałam ochotę zrobić. Zabrać mu całe cierpienie i dopilnować, aby nigdy do niego nie wróciło. 
Ludzie zaczęli powoli się zbierać, gdy grób został już zasypany, a wieńce z kwiatów starannie ułożone na kopcu ziemi. Pociągnęłam w niekobiecy sposób nosem, zaczynając powoli marznąć. Mimo, że stałam pod parasolem, w dodatku przywarta do inżyniera, czułam zimno, zwłaszcza po kilku godzinach stania w bezruchu. 
- German- Oboje odwróciliśmy wzrok na Michaela, gdy odezwał się do kuzyna.
- Czego chcesz?- Spytał oschle, wyciągając rękę z kieszeni i obejmując mnie nią.
- Wiem, że niedługo wracasz... I chcę, żebyśmy żyli w zgodzie- Odparł z lekkim wstydem w głosie.  Zauważyłam, że robił wszystko, aby uniknąć mojego wzroku. W sumie nie dziwiłam mu się... Nie wiem czy rzeczywiście żałował tego co zrobił, czy powiedział to, tylko, aby uratować swoją bliską więź z kuzynem, ale dla mnie jedno pozostało pewne i niezmienne. Nienawidziłam go i byłam pewna, że nic nie będzie w stanie sprawić, że moje uczucia co do niego uległyby zmianie. 
- Michael... Podniosłeś rękę na moją kobietę- Odpowiedział zadziwiająco spokojnym głosem, zupełnie jakby nie był sobą. - Nie wybaczę ci tego i już nigdy nie nazwę bratem...- Wyznał opuszczając wzrok z powrotem na pochówek. Siwooki westchnął ciężko i po kilku następnych minutach wpatrywania się w nas, odszedł. 


*kilka godzin później *
-German widziałeś moją kosmetyczkę?  Taka beżowa w białe kropki- Krzyknęłam do inżyniera, kiedy już od kilkunastu minut męczyłam się ze znalezieniem zguby. Przetrząsnęłam już całą łazienkę oraz pięć razy sprawdzałam czy może przypadkowo już jej nie spakowałam. - Cholera!- wrzasnęłam tracąc już cierpliwość. 
- Leży na stole!- Odkrzyknął German. Stanęłam zirytowana w bezruchu, zastanawiając się jakim cudem mogłam jej nie zauważyć, zwłaszcza, że stół ustawiony był praktycznie naprzeciw łazienki. I faktycznie, moja kremowa kosmetyczka leżała na środku stołu w doskonale widocznym miejscu. Od razu złapałam zgubę w dłonie i umieściłam w walizce. Mój ukochany właśnie stał przy szafie i przekładał z niej nasze rzeczy do toreb. Zamarłam, jak tylko przypomniałam sobie o dzienniku ciotki, który schowałam pomiędzy swoje bluzki. Spanikowana musiałam wymyślić coś, żeby przełożyć zeszyt w inne miejsce. 
- German....- Przyciągnęłam podchodząc do niego, stając bardzo blisko i układając dłonie na jego twardym torsie. Jednym ramieniem objął moją talię i spojrzał na mnie wyczekująco. - Poszedłbyś do sklepu?- Zatrzepotałam rzęsami, tak jak zawsze robiła to Violetta, gdy chciała poprosić o coś swojego ojca. 
- Ale po co?
- Potrzebuje plastikowych torebek, żeby spakować płynne kosmetyki do samolotu.- Posłałam mu niewinny uśmiech. Westchnął i pocałował mnie w czubek głowy. 
- Dobrze, potrzebujesz czegoś jeszcze?- Spytał zarzucając kurtkę i szal na szyję. 
- Może coś słodkiego? - Pokiwał głową i wyszedł. Od razu sięgnęłam po zeszyt, zastanawiając się co z nim zrobić. Ostatecznie zdecydowałam się na najbardziej banalną rzecz. Schowałam go na najwyższą półkę w szafie, pod stertę koców, która leżała tam idealnie poskładana, nieruszana od dłuższego czasu. 
Gdy to zrobiłam, zabrałam się za dokończenie czynności wcześniej wykonywanej przez Germana, czyli pakowanie naszych ubrań. 
Układając wszystko w walizkach nuciłam cicho melodię, którą ułożyłam przed wyjazdem.
- Nie sądziłem, że jesteś aż taka podła- Usłyszałam męski głos za plecami, zdecydowanie należący do Michaela. Odwróciłam się i spojrzałam na niego, starając ukryć się przerażenie. Mimo, że znałam go krótko, doskonale wiedziałam do czego może być zdolny.  Odruchowo zrobiłam kilka kroków w tył, wpadając plecami na półki w szafie. 
- Ja podła?- Spytałam z niedowierzaniem, gromiąc mężczyznę pogardliwym wzrokiem. W tamtej chwili mój strach przed nim był nieco mniejszy niż wcześniej i potrafiłam nad nim zapanować. - Niby dlaczego?
- Powiedziałaś mu o wszystkim- Jego lekko zachrypły głos, brzmiał dziwnie spokojniej i mniej nienawistnie niż zwykle, co ogromnie mnie zdziwiło, gdyż w zwyczaju miał nieustanne plucie jadem.  Podszedł do mnie i chwycił za nadgarstek, nie tak żelaźnie lecz nadal zdecydowanie.
- A co sądziłeś? Że pozwolę ci się zastraszać? Poza tym, on sam się domyślił. Nic mu nie powiedziałam. - W odpowiedzi przewrócił oczami i uśmiechnął się, co jest dla mnie wyjątkowo podejrzane. Spodziewałam się raczej, że mnie pchnie, a on był opanowany...Przez kilka minut stał naprzeciw mnie w milczeniu, bacznie mnie obserwując.
- Myślę o tym, jak bardzo chciałbym cię pieprzyć...- Otworzyłam w szoku buzie i momentalnie, chciałam chwycić za klamkę łazienki, jednak on w porę złapał mnie za drugi nadgarstek, uniemożliwiając jakąkolwiek ucieczkę. - Mam ochotę rzucić się na ciebie i zedrzeć tą sukienkę- Momentalnie moje przerażenie, które zwykle odczuwałam w jego obecności powróciło i uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą. Panicznie strzeliłam wzrokiem na wszystkie strony, próbując ułożyć sobie w głowie realny plan.
- Angie, lubisz waniliowe...- Do sypialni wkroczył German z reklamówką z zakupami. Przerwał swoją wypowiedź, gdy tylko zobaczył Michaela zaciskającego swoje dłonie na moich nadgarstkach.- Puść ją- Podszedł do nas i odepchnął ode mnie swojego kuzyna, nie używając przy tym zbyt dużo siły. - Kilka godzin temu chciałeś się pogodzić i znów zaczynasz?- Głos Germana był zdecydowany i oschły, przypominający jego oficjalny, używany w pracy.
- Tylko rozmawialiśmy- Siwooki zaczął tłumaczyć się z lekkim zakłopotaniem, patrząc raz w moje oczy, raz w Germana.
- Nie musiałeś jej przy tym dotykać - Burknął niezadowolony.- Wyjdź już, musimy się spakować. - W odpowiedzi siwooki westchnął ciężko, ale  końcu opuścił pokój, odprowadzany przez czujne spojrzenie inżyniera, które, gdy tylko brunet zniknął za drzwiami przeniósł na mnie. - Nic ci nie zrobił?
- Nie- Uniosłam jeden kącik ust, po czym musnęłam delikatnie jego policzek. - Spakowałam nas do końca.- Pokazałam dłonią na dwie walizki ustawione obok siebie, czekające tylko, aż ktoś w końcu zabierze je w podróż. Poczułam jak jego silne ramiona obejmują moją talię i przyciągają bliżej siebie, tak, że teraz nasze klatki piersiowe się stykały. Podniosłam na niego swój wzrok, napotykając tą intensywną barwę idealnie idealnych tęczówek, które tak kochałam. - Uwielbiam twoje oczy...-  Pogłaskałam opuszkami palców jego szorstki policzek. Czułam jak stado motyli znajduje się w moim brzuchu, kiedy przebywał w mojej obecności. Byłam pewna, że z czasem to minie, bo przecież spędzaliśmy ze sobą tak dużo czasu. Moje przekonanie okazało się jednak mylne, ponieważ im dłużej z nim byłam, tym bardziej to uczucie odczuwałam. Każda chwila bez niego była dla mnie męczarnią, natomiast gdy wracał nie potrafiłam się nim nasycić. Z rozmyśleń wyrwały mnie usta ukochanego atakujące moje wargi. Natychmiast oddałam pocałunek, rozchylając usta, aby dać mu lepszy dostęp. Od razu to wykorzystał i po sekundzie nasze języki toczyły zaciętą walkę o dominacje.
Zarzuciłam ręce na jego kark, splatając je ze sobą, zaś on przyparł mnie swoim ciałem do ściany.
- Kochanie...- Mruknął między pocałunkami, jednak nie dane było mu dokończyć, ponieważ przerwałam mu ponownie się w niego wpijając. - Angeles...- Odsunął mnie lekko od siebie, spotykając z moim niezadowoleniem. - Musimy jechać, bo spóźnimy się na samolot- Uśmiechnął się lekko, sięgając mój płaszcz i pomagając mi go włożyć. Później sam się ubrał i podnosząc nasze walizki, dał mi znać żebym wyszła.




- Proszę zapiąć pasy, za chwilę startujemy- Zwróciła się do nas stewardessa z życzliwym uśmiech, gdy przechodziła przez pokład sprawdzając czy wszyscy pasażerowie odnaleźli swoje miejsca i są gotowi do lotu. Kilka minut później po krótkim instruktarzu co należy zrobić w razie awarii w samolocie, poczułam znajomy ucisk w żołądku co znaczyło, że właśnie odrywamy się od ziemi. Złapałam dłoń szwagra i splotłam nasze palce. Siedziałam przy samym oknie, więc całą podróż podziwiałam piękne widoki. Koncentrując całą swoją uwagę na kłębiastych obłokach odpłynęłam myślami do mojej siostry. Zastanawiałam się, czy jest jej tam dobrze. Tak bardzo za nią tęskniłam. Ale nie tylko ja, ale także German i oczywiście Viola, osoba, która potrzebowała jej najbardziej.
Ku mojej radości lot minął bezproblemowo i szybko, więc jeszcze w nocy byliśmy w domu. Cieszyłam się, że w końcu, po dwóch tygodniach mogłam zobaczyć moją ukochaną Argentynę. Uśmiechnęłam się na widok willi Castillo i rozkoszowałam chłodnym, jednak wciąż o wiele cieplejszym niż w Wielkiej Brytanii powietrzem nocy otulającym moje ciało, po wyjściu z samochodu.
- Jesteś zmęczona?- Zapytał inżynier, kiedy zniknęliśmy za drzwiami naszej sypialni. German właśnie się położył i z głową ułożoną na legowisku z poduszek przyglądał mi się. Właśnie zdejmowałam z siebie ubranie i zakładałam piżamę.
- Trochę- Przyznałam, poprawiając na sobie białą koszulę. Podeszłam do wiszącego nad komodą lustra i rozczesałam włosy.
- Nie musisz się czesać do snu, kochanie- Zachichotał mężczyzna i poklepał miejsce obok siebie. - Chodź już do mnie- Zarzuciłam włosy za siebie i położyłam obok bruneta, układając głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w miarowy rytm jego serca. Westchnęłam cicho wdychając jego zapach kokosowego żelu pod prysznic. Czułam jak dotyka końcówek moich włosów i delikatnie się nimi bawi.
-Cieszę się, że już wróciliśmy...- Odparłam robiąc palcem kółeczka na jego torsie. - Nigdy nie byłabym w stanie na stałe opuścić Buenos Aires. Tęskniłam za tym miejscem.- Poczułam jak jeździ dłonią wzdłuż moich pleców, pozostawiając przyjemny dreszcz.


Od autorki: Oto kolejny rozdział!!!
Ma ponad 2000 słów, więc myślę, że jest całkiem w porządku. 
Myślę, że wolnymi kroczkami zbliżamy się do końca tej historii, zdecydowałam, że zakończy się ona na 40 rozdziałe + epilog. Zastanawiam się czy po skończeniu tego bloga nie zacząć pisać nowego...
Co o tym myślicie? Oczywiście nadal z wątkiem Germangie, bo o niczym innym pisać nie potrafię. 
Przepraszam za ewentualne błędy. 
4 kom = next 



Besos 

Komentarze

  1. Love, jedno wielkie Love. Nie będę się rozpisywać bo wiesz co sądzę po tym jak piszemy ze sobą do 2 w nocy na msg XD Trzymaj tak dalej 😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem za tym żebyś pisała nowy o Germangie. One są super a jest ich coraz mniej ;/ rozdział ekstra jak zawsze, czekam na szybki next i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rodziła świetny :D a co do pisania nowego opowiadania to super pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. dziękuję za dedykację. rozdział świetny. przepraszam, że piszę dopiero teraz ale z moim wchodzeniem na blogi bywa różnie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty