Rozdział 6
Wbiłam wzrok w podłogę, a włosy zasłaniały mi twarz, niczym tarcza, za którą mogłam się ukryć. W prawej dłoni trzymałam brązową, skórzaną torebkę, natomiast w lewej ściskałam mój talizman. Prędzej czy później odłożyłabym go na dno szuflady, nie byłam już małą dziewczynką. Ale ten dzień jeszcze nie nadszedł i wtedy, jak nigdy wcześniej potrzebowałam czuć znajomy kształt gwieździstej kuli. Najzwyklejsza kauczukowa piłeczka, jedna z tych, które rzucone, odbijają się bez końca. Może dla innych, nie dla mnie.
"Jeśli będzie ci źle, albo będziesz się bać, ściśnij tę piłeczkę. To będzie jak dotknięcie gwiazd, twoje własne niebo, gdzie wszystko jest dużo łatwiejsze" - powiedziała babcia Evelyn, kiedy lata temu mi ją podarowała. Mogłam mieć sześć lat, może trochę więcej, rozczochrane blond włosy, które kołtuniły się na końcu i parę wielkich oczy, gotowych by poznać świat. Miesiąc wakacji w Madrycie dobiegł końca i nadszedł czas, żeby pożegnać się z babcią, z jej czekoladowymi ciasteczkami i fantastycznymi opowieściami na dobranoc. Wzięłam do ręki tą błyszczącą kulę i spojrzałam pod światło na zatopione w niej gwiazdki, które pod wpływem kąta, pod jakim się na nie patrzyło, układały się w coraz to nowsze konstelacje. Od tamtej chwili, ja i moja piłeczka-talizman byłyśmy nierozłączne. Idąc w zamyśleniu potknęłam się o własne nogi przez co Sally, moja gwieździsta piłeczka, wypada mi z ręki. Gdy udało mi się odzyskać równowagę, moim oczom ukazał się German, który złapał Sally w locie.
Cz mogłabym odzyskać moją...- Słowa uwięzły mi w gardle. "Moja piłeczka" zabrzmiało by głupio,
a ja nie czułam się na siłach, by przyznać się, że chodzę z talizmanem. Ograniczyłam się do lekkiego wskazania palcem w kierunku Sally, uwięzionej w jego dużej dłoni o szczupłych i długich palcach.
-Chciałabyś odzyskać swoją kauczukową piłeczkę- Zapytał, prychając śmiechem. Poszukiwałam zgrabnego zdania, które wybawiłoby mnie z opresji, ale napotykam jego kpiące spojrzenie.
-Tak- Bąknęłam zawstydzona. W odpowiedzi zachichotał i odrzucił mi piłeczkę, którą jeszcze mocniej niż przedtem zacisnęłam w dłoni. - Chciałam... Chciałam z panem porozmawiać- Dodałam zanim się odwrócił i odszedł. German uśmiechnął się szelmowsko i uniósł brwi.
-Ty za mną? Myślałem, że jestem nieuprzejmym egoistą
Z-W takim rzzazie zapraszam do gabinetu- Zmienił temat, powracając do mojej wcześniejszej prośby. Poczułam ucisk w żołądku na wspomnienie wczorajsze sytuacji w jego biurze.
-Nie możemy porozmawiać na przykład w kawiarni?- Podsunęłam nie chcąc powtórki z rozrywki.
- Czyli kolacja. O 19 tutaj- Zakomunikował i bez słowa odszedł w swoją strąnę, nie dając mi nawet odpowiedzieć. Proponowałam kawiarnie, a nie kolejną restauracje, gdzie jedzenie jest w cenie mojej miesięcznej wypłaty. "Dupek" pomyślałam i ruszyłam w stronę pokoju siostrzenicy wciskając Sally do torebki.
-Zachowujesz się jak dziecko!- Pablo zapiszczał po drugiej stronie drzwi. Skrzywiłam się siedząc oparta plecami o wannę, z nogami podciągniętymi do klatki piersiowej.
-Nie obchodzi mnie to- Odkrzyknęłam- Nie zmienię zdania!
-Dlaczego nie chcesz iść? To będzie okazja na wyznanie mu prawdy.
-On jest przerażający- Jęknęłam chowając twarz w kolanach- I złośliwy przez większość czasu- Usta przyjaciela opuścił jęk.
-Otworzysz drzwi?-Westchnęłam zrezygnowana i przeczłapałam przez moją małą łazienkę, która przylegała bezpośrednio do mojej sypialni,odblokowując drzwi. Natychmiast wszedł do środka i usiadł na przeciwko mnie na zimnej podłodze, wyłożonej kafelkami z zadowolonym uśmieszkiem igrającym na jego ustach, który za wszelką cenę starał się ukryć.
-Pójdziesz.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Pójdziesz. Będę robić ci śniadanie do pracy każdego dnia, pedicure i pozwolę wybrać film na winną środę.- Próbował, a ja obrzuciłam go piorunującym spojrzeniem.
-Dlaczego chcesz dla mnie, aż tak źle?
- Chcę po prostu, żebyś przyznała się przed nim do kłamstwa- Dał mi kuksańca w bok.
-Nienawidzę cię- Pisnęłam, rzucając w niego pierwszą rzeczą, która była pod ręką, a był to tampon.
-O mój Boże, fuj, fuj, fuj!- Krzyknął wstając na równe nogi i wybiegł z łazienki. Wybuchnęłam gromkim śmiechem na jego przesadną delikatność. Kilka minut później, wytknął zza roku głowę, ja nadal nie mogłam się uspokoić- Jest już bezpiecznie?
- Pablo, to tylko tampon. W dodatku nieużywany- Zachichotałam. Mężczyzna rzucił mi gniewne spojrzenie.
-Mimo to, obrzydliwy. Pójdziesz na tą kolację i koniec tematu. Jest już szósta. Boże, masz tylko godzinę, aby doprowadzić się do porządku Angie, dalej!- Brunet pociągnął mnie za rękę i wywlekając mnie z łazienki, poprowadził do sypialni, aby pomóc mi wybrać strój. Zdecydowałam się w ostateczności na granatową, tiulową sukienkę i czarne sandałki na obcasie. Szybko nałożyłam makijaż i wyprostowałam włosy, nim wybiła ustalona godzina. Pablo ulotnił się z willi Castillo kilkanaście minut temu, a ja zostałam sama z wizją kolejnego przerażającego wieczoru w towarzystwie szwagra.
-Cholera, cholera, cholera!- zapiszczałam, biegnąc ze schodów i skacząc na jednej nodze, kiedy zakładałam moje obcasy. Usiadłam na schodku w geście poddania, podejmując kolejną próbę założenia ich na stopy. Kiedy skończyłam wstałam zirytowana, grzebiąc w mojej torebce w poszukiwaniu kompaktowego lusterka. I wtedy mnie to uderzyło. Zapach szamponu kokosowego i wyśmienitych perfum. Powoli podniosłam wzrok mając nadzieję, że tylko to sobie uroiłam. German Castillo opierał się o balustradę schodów z założonymi rękami i zadowolonym uśmieszkiem na twarzy. Kiedy jednak zobaczył, że bacznie mu się przyglądam, jego spojrzenie zmieniło się z powrotem w chłodne i obojętne.
-Chodź- Rzekł w końcu chrapliwym głosem, czekając, aż zejdę ze schodów.
-Och, oczywiście. Byłabym zachwycona, mogąc ci towarzyszyć. Dziękuję, że pytasz- odpowiedziałam sarkastycznie, gdy podążałam za nim w kierunku drzwi wyjściowych. Tak jak poprzednio zacisnął swą szczękę i umiejscowił swą dłoń w dole moich pleców prowadząc mnie do samochodu.
Kiedy usiadłam przy stoliku w jednej z tych drogich, elegancko urządzonych restauracji, German spokojnie zajął miejsce po przeciwnej stronie ze swoim typowym, obojętnym wyrazem twarzy. Brunet podniósł kartę dań, więc ja natychmiastowo poszłam w jego ślady. Udając bardzo zainteresowaną tym co wybrać, układałam w swojej głowie plan działania, gdy powiem mu, że jestem siostrą Maryi.
- Czego państwo sobie życzą?- Zagruchała kelnerka, z szeroko otwartymi oczami patrząc na Germana, który pochylił się i wyrwał menu z moich rąk.
- Ja chcę średnio wysmażony stek. Dla niej kurczak w sosie alfredo. Chcemy również chleb i butelkę najlepszego czerwonego wina.- Warknął. Dziewczyna zapisała szybko zamówienie i odeszła, kiedy ja patrzyłam na niego.- Co?- Rzucił mi gniewne spojrzenie. Wzdrygnęłam się i zaczęłam bawić obrusem, unikając jego czekoladowych oczu.
-Wiesz, mogłabym zamówić sama dla siebie.
-Tak, mogłabyś- Odpowiedział z głupim uśmieszkiem. Patrzyłam, jak poprawia kołnierzyk swojej niebieskiej koszuli- Powiedz mi coś o sobie, Angie.
-Um, jestem z Argentyny, ukończyłam studia pedagogiczne, a teraz pracuję u pana.
-Interesujące. Jesteś dziewicą?- Zakrztusiłam się i zaczęłam kaszleć, a German przyglądał mi się z obojętnym wyrazem twarzy.
-C-co?- Wyjąknęłam. Przechylił głowę na bok i przysunął się za swoim krzesłem, więc siedział bliżej mnie. Poczułam jego kolano przyciśnięte do mojego, gdy się pochylił. Ciarki przebiegły wzdłuż mojego kręgosłupa.
-Myślę, że słyszałaś dobrze za pierwszym razem.
-Nie sadzę, żeby był to pański biznes, panie Castillo.- Odrzekłam nerwowo. No oczywiście, że byłam. Nie zaliczałam się do kobiet, które wskakują każdemu do łóżka i chwalą się tym na prawo i lewo. Uśmiechnął się i zaczepił o mój podbródek dwa palce, podnosząc moją głowę, gdy górował nade mną, mimo, że oboje siedzieliśmy. Jego oczy utkwione były w moich, kiedy zmusił mnie, bym na niego spojrzała. Nerwowo przełknęłam ślinę.
-Odpowiedz mi- Zażądał szeptem.
-Nie.- Castillo spojrzał na mnie rozbawiony i zabrał palce z mojego podbródka
-Potraktuję to, jako odpowiedź na moje pytanie, a ty nie bądź nieposłuszna - Cmoknął zadowolony, po czym dolał mi do kieliszka więcej wina, które zaraz zaczęłam pić. Będę potrzebowała jeszcze co najmniej 7 butelek, jeśli mam zamiar przejść przez tę kolację i nie zostać doprowadzoną do łez.
-Dobre?- Spytał wskazując na wino.
-Tak- Odpowiedziałam, biorąc kolejny łyk. - To jest naprawdę dobre. Lepsze, niż jakiekolwiek inne, które kiedykolwiek piłam. A piłam ich sporo, ponieważ ja i Pablo, mój przyjaciel urządzamy sobie winne środy i oglądamy filmy. Ale zawsze kupuję tanie, więc to jest dobre. Naprawdę dobre.
-Mówisz strasznie chaotycznie. Jesteś zdenerwowana?- Wzruszyłam ramionami, opuszczając głowę, aby spojrzeć na biały obrus.
- Twój nastrój zmienia się bardzo szybko, więc nie wiem, czego mam się spodziewać- Odpowiedziałam szczerze, bawiąc się nóżką mojego kieliszka.
-Myślę, że jesteś urocza, kiedy się denerwujesz.
-Czy z twoich ust właśnie padło słowo "urocza"- Zachichotałam. Jego szczęka się napięła, a ja nieudolnie próbowałam się opanować. Mały uśmiech zamajaczył w kąciku jego pełnych ust, jednak zamaskował go szybko marszcząc brwi.
-Mogę mówić słowa, jakie tylko chcę- Podkreślił. Mogłabym przysiąc, że w jego oczach migotało rozbawienie.
- Wiem- Uśmiechnęłam się- Po prostu ty... i urocze...tak naprawdę nie idą w parze, wiesz?- Powoli potrząsnął głową. Iskierki rozbawienia zniknęły- Nie, nie wiem, Angie. Nasze jedzenie jest przygotowywane zbyt długo. Gdzie kelnerka? - Jego oczy skanowały restauracje, dopóki nie odnalazły jej, zbierającej zamówienie od gości z innego stolika. Wpatrywał się w jej plecy, a ona powoli odwróciła głowę, jakby mogła czuć jego palące spojrzenie. Gdy tylko go zobaczyła, German przywołał ją gestem dłoni. Biedna dziewczyna wyglądała na speszoną, kiedy zmierzała w naszą stronę zakładając włosy za ucho.
-Jak mogę panu pomóc?-
-Nasze dania są przygotowywane zbyt długo- Zawrzał. Kelnerka skinęła bezradnie i mruknęła coś niespójnego zanim odeszła.
- Wystraszyłeś ją- Skarciłam go. Spojrzał na mnie, jakby po raz pierwszy zdał sobie sprawę z mojej obecności, przysuwając swoje krzesło jeszcze bliżej. Poczułam jak jego chłodna dłoń delikatnie ściska moje kolano i pozostaje tam. Wzdrygnęłam bezradnie.
-Ciebie też wystraszyłem, a nadal jesteś ze mną na kolacji- Zauważył cicho. Nie podjęłam żadnych prób zdjęcia jego ręki.
-Tak naprawdę to nie miałam wyboru- Westchnęłam. Castillo przechylił głowę na bok, posyłając mi mały uśmiech. Obojętność zniknęła z jego twarzy na kilka sekund. Zanim jednak zdążył odpowiedzieć, kelnerka postawiła przed nami dwa parujące talerze.
-Przepraszam, że musiał pan tak długo czekać, panie Castillo- Powiedziała nerwowo i szybko się oddaliła, pozwalając nam spokojnie zjeść.
Moje jedzenie wyglądało wybornie. Natychmiast zaczęłam je jeść, nawijając makaron na widelec i biorąc dość duży kęs. Kremowy sos był przepyszny, a kurczak przyprawiony idealnie. To było boskie. Nuciłam z zadowolenia sięgając po swoje wino. Kiedy podniosłam wzrok zauważyłam, że German mierzył mnie intensywnym spojrzeniem. Jego stek był nietknięty.
-Zamierzasz jeść?- Zapytałam, gdy przełknęłam swoje jedzenie.
- Smakuje Ci?- Zignorował moje pytanie. Skinęłam potakująco głową.- Na pewno? Jeśli nie jest wystarczająco dobre, mogę to odesłać
- Panie Castillo, to jest świetne
- Angie- Warknął swoim typowym tonem. Wzdrygnęłam się na jego szorstki głos- Jeśli nie jest to wystarczająca dobre, odeślę to. Nie kłam. Jest idealne?
- Jest wyborne, przysięgam- podkreśliłam. Inżynier odetchnął z ulgą, posyłając mi delikatne skinienie głowy, zanim skupił swój wzrok na steku. Obserwowałam jak skrupulatnie odcina każdy kawałek na małe kwadraty. Powoli przeżuwał mięso w zamyśleniu.
- Twój jest dobry?- Spytałam nie mogąc dłużej znieść tej niezręcznej ciszy.
-Może być- Odpowiedział szorstko. Reszta posiłku przebiegła w ciszy, wypełniona sporadycznymi skrzypnięciami noży na naszych talerzach i brzdękiem widelców. Jego kolano było przyciśnięte do mojego przez cały ten czas. Kelnerka przyszła ponownie ze zdenerwowaniem wymalowanym na twarzy.
-Czy życzą sobie państwo coś na deser?- Uśmiechnęła się, starając brzmieć nieformalnie z marnym skutkiem. Posłałam jej przepraszające spojrzenie.
-Nie, Proszę o rachunek- Zażądał German. Wręczyła mu czarny folder, który otworzył i bez namysłu umieścił tam pieniądze.
-Mogę zapłacić za siebie- Mruknęłam sięgając po torebkę, wiszącą na odparciu mojego krzesła.
-Nie, nie możesz- Odrzekł i wstał szybko- Chodź.- Bez zastanowienia chwyciłam zaoferowaną mi przez niego dłoń. Mocno ją objął i wyprowadził mnie z restauracji. Szedł pewnie, jakby czuł na sobie spojrzenia wszystkich ludzi, obserwujących nas. Mężczyźni patrzyli na niego z powodu poczucia władzy jaką promieniował w samym sposobie, w jakim się zachowywał. Kobiety przyglądały się jego długim nogom, szaremu garniturowi i nad wyraz dobrej prezentacji. Przyciągnął mnie bliżej swojego boku, a ja niepewnie do niego przywarłam. Ramieniem uspokajająco oplatał moją talię.
- Gdzie jedziemy?- Zapytałam, gdy zorientowałam się, że jedziemy w nieznanym mi kierunku. Odwróciłam się do niego podziwiając jego profil. Przebiegł językiem po dolnej wardze, zanim w koncentracji umieścił go między zębami.
- Do mojego apartamentu- Odpowiedział monotonnym głosem. W geście buntu skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Nie, na pewno nie. Niech mnie pan zawiezie do domu, panie Castillo. - Wyglądał na rozbawionego, kiedy skręcił w jasno oświetloną ulicę.
-Mam kilka uwag w kwestii twojej odpowiedzi, Angie. Po pierwsze, mów mi German. Po drugie, kto się pytał o twoją zgodę?- Obserwowałam go z miejsca pasażera, gdy wjechał do garażu, decydując się nie odpowiadać. Spojrzałam na wielki wieżowiec, znajdujący się w najbogatszej dzielnicy Buenos Aires. Mieszkali tu bogaci biznesmeni, prawnicy itp.
Obcy mi mężczyzna w czarnym garniturze podbiegł do auta, otwierając drzwi Germanowi, który wręczył mu kluczyki i kilka banknotów. Inżynier podszedł z mojej strony, aby pomóc mi wysiąść z pojazdu, kiedy kamerdyner wspiął się za kierownice samochodu. German poprowadził mnie do windy, a ja natychmiast się zatrzymałam.
-Nie wiedziałam, że ma pan apartament- Odparłam. Posłał mi groźne spojrzenie przez swoje ramię i niecierpliwie pociągnął moją rękę. Będę przebywać w zamkniętej przestrzeni, przez pewien okres czasu, sam na sam z Germanem. W zamkniętej przestrzeni. Z Germanem. Wspomniałam, że będziemy zamknięci?
-Dlaczego idziemy do twojego mieszkania?- Zapytałam nerwowo. Zapach szamponu kokosowego i wybornym perfum wypełnił całą przestrzeń dookoła mnie.
-Aby kontynuować dobrą zabawę- Odpowiedział sarkastycznie, gdy winda ruszyła.
-Kto powiedział, że dobrze się bawiłam?- Odrzekłam bezczelnie. Przybrałam obojętną maskę, jednak wewnątrz drżałam ze strachu, przed tym, co inżynier mógł zaplanować. Nie znałam go długo, jednak zdążyłam się przekonać, że należy on do nieprzewidywalnych, silnych ludzi. Jego szczęka się napięła, a on sam odwrócił się twarzą do mnie. Natychmiast uświadomiłam sobie, że niepotrzebnie to powiedziałam. Podszedł do mnie bliżej, przyciskając moje ciało do ściany windy, patrząc na mnie z góry. Jego oczy miały ciemny odcień, kiedy sięgnął ponad moim ramieniem i umieścił swą dłoń na ścianie. Kiedy się odezwał jego głos był niski i ochrypły.
-Rzeczy, które mógłbym zrobić z tobą, gdyby nie kamery ochrony w tej windzie.- Szukałam w jego oczach oznaki jakiejkolwiek emocji, jednak tak jak się spodziewałam, nie odczytałam nic z czekoladowego spojrzenia.
-Czy to groźba?- Pochylił się i poczułam jego wargi majaczące na linii mojej szczęki, gdy jego włosy łaskotały mój policzek. Odchyliłam głowę do tyłu, opierając ją o ścianę i zacisnęłam powieki, próbując uspokoić tętno. Nagle mocno przegryzł skórę na mojej szyi. Otworzyłam oczy zaskoczona. Podniósł głowę do poziomu mojego wzroku i spojrzał na mnie.
-Nie, Angie- Oznajmił delikatnie- To obietnica. Moje serce biło tak mocno, że przez moment czułam, że wyskoczy mi z piersi. Nogi miałam jak z waty i pewnie dawno leżałabym na ziemi, gdyby mnie nie przytrzymywał. Odetchnęłam z ulgą, kiedy winda wydała charakterystyczny dźwięk, a drzwi rozsunęły się. Oczy bruneta złagodniały, a on odsunął się ode mnie, owijając mnie ręką wokół talii.
-Właśnie dlatego mnie wkurzasz.- Skarcił mnie cicho, popychając lekko, aby sprawić, żebym zaczęła iść w kierunku jasno oświetlonego apartamentu- Ten niewyparzony język to twoja największa wada. .
Od autora: Dodaję kolejny rozdział! Powiem wam, że pod ostatnim zaszaleliście z komentarzami i tak trzymać!
Zaspojleruję wam, że w kolejnych rozdziałam dodam tej akcji trochę pikanteri...
4 komentarze= next
-Może być- Odpowiedział szorstko. Reszta posiłku przebiegła w ciszy, wypełniona sporadycznymi skrzypnięciami noży na naszych talerzach i brzdękiem widelców. Jego kolano było przyciśnięte do mojego przez cały ten czas. Kelnerka przyszła ponownie ze zdenerwowaniem wymalowanym na twarzy.
-Czy życzą sobie państwo coś na deser?- Uśmiechnęła się, starając brzmieć nieformalnie z marnym skutkiem. Posłałam jej przepraszające spojrzenie.
-Nie, Proszę o rachunek- Zażądał German. Wręczyła mu czarny folder, który otworzył i bez namysłu umieścił tam pieniądze.
-Mogę zapłacić za siebie- Mruknęłam sięgając po torebkę, wiszącą na odparciu mojego krzesła.
-Nie, nie możesz- Odrzekł i wstał szybko- Chodź.- Bez zastanowienia chwyciłam zaoferowaną mi przez niego dłoń. Mocno ją objął i wyprowadził mnie z restauracji. Szedł pewnie, jakby czuł na sobie spojrzenia wszystkich ludzi, obserwujących nas. Mężczyźni patrzyli na niego z powodu poczucia władzy jaką promieniował w samym sposobie, w jakim się zachowywał. Kobiety przyglądały się jego długim nogom, szaremu garniturowi i nad wyraz dobrej prezentacji. Przyciągnął mnie bliżej swojego boku, a ja niepewnie do niego przywarłam. Ramieniem uspokajająco oplatał moją talię.
- Gdzie jedziemy?- Zapytałam, gdy zorientowałam się, że jedziemy w nieznanym mi kierunku. Odwróciłam się do niego podziwiając jego profil. Przebiegł językiem po dolnej wardze, zanim w koncentracji umieścił go między zębami.
- Do mojego apartamentu- Odpowiedział monotonnym głosem. W geście buntu skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Nie, na pewno nie. Niech mnie pan zawiezie do domu, panie Castillo. - Wyglądał na rozbawionego, kiedy skręcił w jasno oświetloną ulicę.
-Mam kilka uwag w kwestii twojej odpowiedzi, Angie. Po pierwsze, mów mi German. Po drugie, kto się pytał o twoją zgodę?- Obserwowałam go z miejsca pasażera, gdy wjechał do garażu, decydując się nie odpowiadać. Spojrzałam na wielki wieżowiec, znajdujący się w najbogatszej dzielnicy Buenos Aires. Mieszkali tu bogaci biznesmeni, prawnicy itp.
Obcy mi mężczyzna w czarnym garniturze podbiegł do auta, otwierając drzwi Germanowi, który wręczył mu kluczyki i kilka banknotów. Inżynier podszedł z mojej strony, aby pomóc mi wysiąść z pojazdu, kiedy kamerdyner wspiął się za kierownice samochodu. German poprowadził mnie do windy, a ja natychmiast się zatrzymałam.
-Nie wiedziałam, że ma pan apartament- Odparłam. Posłał mi groźne spojrzenie przez swoje ramię i niecierpliwie pociągnął moją rękę. Będę przebywać w zamkniętej przestrzeni, przez pewien okres czasu, sam na sam z Germanem. W zamkniętej przestrzeni. Z Germanem. Wspomniałam, że będziemy zamknięci?
-Dlaczego idziemy do twojego mieszkania?- Zapytałam nerwowo. Zapach szamponu kokosowego i wybornym perfum wypełnił całą przestrzeń dookoła mnie.
-Aby kontynuować dobrą zabawę- Odpowiedział sarkastycznie, gdy winda ruszyła.
-Kto powiedział, że dobrze się bawiłam?- Odrzekłam bezczelnie. Przybrałam obojętną maskę, jednak wewnątrz drżałam ze strachu, przed tym, co inżynier mógł zaplanować. Nie znałam go długo, jednak zdążyłam się przekonać, że należy on do nieprzewidywalnych, silnych ludzi. Jego szczęka się napięła, a on sam odwrócił się twarzą do mnie. Natychmiast uświadomiłam sobie, że niepotrzebnie to powiedziałam. Podszedł do mnie bliżej, przyciskając moje ciało do ściany windy, patrząc na mnie z góry. Jego oczy miały ciemny odcień, kiedy sięgnął ponad moim ramieniem i umieścił swą dłoń na ścianie. Kiedy się odezwał jego głos był niski i ochrypły.
-Rzeczy, które mógłbym zrobić z tobą, gdyby nie kamery ochrony w tej windzie.- Szukałam w jego oczach oznaki jakiejkolwiek emocji, jednak tak jak się spodziewałam, nie odczytałam nic z czekoladowego spojrzenia.
-Czy to groźba?- Pochylił się i poczułam jego wargi majaczące na linii mojej szczęki, gdy jego włosy łaskotały mój policzek. Odchyliłam głowę do tyłu, opierając ją o ścianę i zacisnęłam powieki, próbując uspokoić tętno. Nagle mocno przegryzł skórę na mojej szyi. Otworzyłam oczy zaskoczona. Podniósł głowę do poziomu mojego wzroku i spojrzał na mnie.
-Nie, Angie- Oznajmił delikatnie- To obietnica. Moje serce biło tak mocno, że przez moment czułam, że wyskoczy mi z piersi. Nogi miałam jak z waty i pewnie dawno leżałabym na ziemi, gdyby mnie nie przytrzymywał. Odetchnęłam z ulgą, kiedy winda wydała charakterystyczny dźwięk, a drzwi rozsunęły się. Oczy bruneta złagodniały, a on odsunął się ode mnie, owijając mnie ręką wokół talii.
-Właśnie dlatego mnie wkurzasz.- Skarcił mnie cicho, popychając lekko, aby sprawić, żebym zaczęła iść w kierunku jasno oświetlonego apartamentu- Ten niewyparzony język to twoja największa wada. .
Od autora: Dodaję kolejny rozdział! Powiem wam, że pod ostatnim zaszaleliście z komentarzami i tak trzymać!
Zaspojleruję wam, że w kolejnych rozdziałam dodam tej akcji trochę pikanteri...
4 komentarze= next
Jest!!! Wreszcie ! Czekam na wyznanie prawdy i reakcję Germana :D. Aco po za tym? Chcę szybkiego nexta
OdpowiedzUsuńOmg! W koncu jest upragniony rozdzial. Czekam na exprasowego nexta bo nie wytrzymam. Kocham tą opowiesc. Zagladam na bloga codziennie I marze o kolejnym rozdziale.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
KULE BELE! CO TEN GERMAN?! (tak! W koncu rozdzial!:D)
OdpowiedzUsuńRozdzial genialny co do pikanteri - jestem ZA! ♡♡♡ ;)
Czekam na next i pozdrawiam ;*
Ulala sie dzieje ;) rozdzial swietny, czekam na next :*
OdpowiedzUsuń